Karnawał to czas poprzedzający Wielki Post. Jego nazwa wywodzi się najprawdopodobniej od łacińskiego carne vale (żegnaj mięso), a w czasach staropolskich określany również był jako zapusty lub mięsopust. Od wieków karnawał był porą uprzywilejowaną dla różnego rodzaju zabaw, tańców, widowisk czy masek (w przeszłości zwanych maszkarami). W każdym regionie dawnego państwa polsko-litewskiego panowały odmienne zwyczaje karnawałowe i zabawy, cechujące się wesołością i radością. Szczególną popularnością cieszyły się karnawałowe reduty, czyli uroczyste bale. Księżna Anna z Sapiehów Jabłonowska pisała w lutym 1762 r. ze Lwowa do Jana Klemensa Branickiego: „Karnawał tu nasz dosyć ludny, a przez wprowadzenie w mieście reduty, zabawnym go usiłowaliśmy uczynić”.
W zasobie Archiwum Głównego Akt Dawnych zachowała się rękopiśmienna wersja utworu anonimowego autorstwa pt.: „Karnawał cudzoziemski w Polszcze ab 1701 ad 1705”. Tekst ten utrzymany w konwencji sowizdrzalskiej opisuje wydarzenia w państwie polsko-litewskim z początku XVIII w. Po epoce rządów króla Jana III, kiedy Rzeczpospolita była jeszcze traktowana jako poważny partner polityczny, „na krawędzi stuleci (XVII i XVIII) pękł klosz osłaniający polską słabość” (E. Rostworowski). Wzrost znaczenia państw ościennych (Prus, Rosji, Szwecji), zmiana układu politycznego w Europie środkowo-wschodniej, wielka wojna północna oraz wydarzenia wewnętrzne (wojna domowa na Litwie z Sapiehami, opozycja antykrólewska z prymasem Michałem Radziejowskim na czele, wybór antykróla Stanisława Leszczyńskiego) doprowadziły do kryzysu suwerenności państwa. Wszystko to w kpiarski sposób przedstawił anonimowy autor w swoim dziele jako widowisko i czas pustoty.
Karnawał cudzoziemski w Polszcze ab 1701 ad 1705
Zawołał ktos szalejmy aż co żywo, kiedy szalec, to szalec, więc do maszkarad. Polska tedy y Litwa biorąc na się maszkary ubogich sierot, xiąże prymas [Michał Radziejowski] geniusza francuzkiego; woiewoda poznanski [Stanisław Leszczyński] we dnie maszkarą krola Augusta, w nocy archytekta, za ktorym pan Czarnkowski woła dla boga msci elekcie, żeby nie ewangelicznego: hic homo caepit aedificare et non potuit consumare [tu człowiek zaczął budować, lecz nie mógł skończyć]. Matka iego maszkarę matki Nerona odmieniwszy, occidat in operiat modo imperet [niechaj zabije, pogrzebie, na sposób cesarski]. Senatorowie maszkarę dziadów ślepych, głuchych, nachramuiących [utykających]. Hetmani — Żydow z workami u pasa; żołnierze białych głow z kądzielą w ręku w płaszczykach thorzem opuszonych; szlachta chłopów, Sapiehowie podupadłych szlachty z kordem [sznurem], a boso; marszałek konfederacyej warszawskiey [Piotr Jakub Bronisz] niegdy Fabiusza rzymskiego, teraz mnicha w kapturze; damy polskie szukaiące kąta bezpiecznego cyganek włoczących się, iedna z nich czarownic; miesczanie markietanow [karczmarzy obozowych] szwedzkich.
Tak się zordinowawszy szaleią po Polszcze y Litwie, jedni pieszo, drudzy konno, drudzy na wozach y saniach slepo, bez woźnice, a gdzie tylko wpadną, więcey płaczu, niż smiechu ludzi nabawią. Aż w tym iedna partya wpadła do pałacu xcia prymasa, lecz wpadszy do pokoju, zostawa go iuż w inszey maszkarze, to iest starosty Piłata pontskiego y tak do nich mowiącego: „Innocens ego sum a sanguine isto [niewinny ja jestem od tej krwi], dosc tego szalęstwa, nie ja tego złego sam przyczyną”. Słysząc to, odchodzą z niesmakiem. Druga wchodzi partya, ale y xcia w inszym pokoju y w inszey maszkarze, to iest S Piotra pokutuiącego, ze się krola zaprzał JMCi Augusta, jak Piotr s. Chrystusa. Y słysząc iego afekty nabożne: („Ach tantum deo, quantum mundo, tantum coelo animae saluti propriaeque saluti, quantum vanitati corpori et fortunis hujus mundi„) [Ach jak wiele bogu, jak wiele światu, jak wiele niebu duszy zbawieniu własnemu, jak wiele próżności ciała i losom tego świata jestem winnym] y ta jak zmyta, ucieka czem prędzey.
A w tym trzecia przychodzi partja a wpadszy zapada go w trzecim pokoju, gdzie argenterią [srebra] iego wszytka rozłożona, worki także y wory pieniędzy, a w maszkarze Zalicheusza celnika, chłopczyk mu slicznie spiewa: „Quid prodest homini si universum mundum lucretur, animae vero suae detrimętum patiatur” [Coż będzie za pożytek człowiekowi, jeżeli wygra korzyści całego świata, a duszę swą zagubi]. A on na to basem odpowiada: „Ecce dimidium bonorum meorum locabo pauperibus et si quem defraudavi reddam quadruplum”[oto połowę dóbr moich dam ubogim, a kogom ukrzywdził, oddam w czwórnasób]. Jeden tedy pokojowy rospisuie argenterią, ktora ktoremu się ma dostac kościołowi na miejsce, przez Szwedow zabranej. Drugi liczy pieniądze ad restituendum [od zwrócenia] notuiąc, co komu, tylko że nie znac było komu: czy polskiemu czy szwedzkiemu krolowi, czy krolewiczom. Więc y ci disgustati [zniesmaczeni] odeszli po miastach y wioskach w najlepszą szaleiąc, ale biskup poznanski [Mikołaj Święcicki] y woiewoda łęczycki tak się daleko zapuscili, aż się aż w Saxonij obaczyli, gdzie krola Augusta zastali, a on per tubum opticum [przez teleskop?], przypatruiąc się szalenstwu polskiemu, smieiąc się pije na to dobrze, na dzikach się przeciwko Szwedom zaprawuiąc.
Taniec
W tancu prym maią szwedzi, bo szkaczą po francusku, na lutni im wygrawa Bonak, poseł francuski:
Bellonas martisqu[e] favores narremus
Poloni victores orbis decantemus
Nostrae summae fortunae fama decantatur
Duce polone Gallos principesqu[e] suos
Venerari ut par est mores lue stultos.
[Wojny i dobrodziejstwa marsa opowiadajmy, wyśpiewujmy po świecie zwycięstwa Polski. Wieść o naszych najwyższych losach niechaj sławi wodza polski i książąt swoich francuskich niech prosi, aby był równy obyczajom głupim]
Polacy iedni skaczą po szwedzku, drudzy po sasku, tylko że źle, dla tego się z nich każdy smieje. Dudowie polscy na dudach im przygraią, a dyszkantem[głosem przed mutacją] chłopczyk nuci:
O szkaczcie, dudowie, polscy panowie
Tak dudom graią, jusz was tesz znaią.
Litwa skacze po moskiewsku, a Kozacy na kobzach przebieraią, Kozaczek spiewa:
Ho-ho, ho uże try lita y try nedili,
Jak moho muzyka komory zijli,
A ia sirotonka zazuryłam sia
Zastawlałam sia zastawlałam sia.
Sassowie według swey grubey manijery skaczą po niemiecku, ktorym Polacy przy basie nucą:
Liber Hanc nasz Kriegsmarsch skoro szwarcbir pije,
Kabat pludry popryska, aż mu ciecze z szyie.
Wybrał pan Hanc jako thorz kurki, gęsi, prosięta,
Pobrał gelt, porabował spiżarnią doszczęta.
Bodaj diabła ziadł.
Wszyscy tedy tancuią wesoło, a wszytko w koło z Prus do Małey Polski, z tej do Rusi, z Rusi do Wielki Polski, z tey do Prus, z tamtąd iedno z tych być musi, że Polacy tego pomagaią tanca, albo poszaleli, pijani zawsze abo poczarowani.
Chłopi zas y lud ubogi, lamętuiąc y płacząc dumaią sobie:
Niestetyż nam na te nasze pany,
Ze nasze skory, jak iakie barany,
To Sasi, to Szwedzi, y ich oraz łupią,
Czy sił nie staie, czy nie maią rady,
Krolestwo w niwecz dla niektorey zdrady,
Ba, y łakomstwa ginie y mniemaią, że ludzi baią.
Collatia
W tym krol szwedzki iedne w Polszcze, drugą car moskiewski w Litwie sprawuią. U stołu krola szwedzkiego wszystko szwedzcy oficerowie, z Polakow nie widac nikogo. Orzeł tylko polski herbiwny, warzony y pieczony, na stole. Panowie Sapiehowie z talerzami nasługuią, wyglądaią rychłoli, co ktoremu Szwedowi co z wąsa spadnie albo rychłoli krol szwedzki na talerzu co poda. P[an] Kurwiczeński czym prędzey z talerzy zmywa, a lisi ma ogon za pasem. Wielkopolanie z flaszkami noszą, iednym wina, drugim piwa, co go nawarzyli, nalewaiąc, „gub hern hajter” i gdy piją wesoło szwedzi, na wiwat z dział we Lwowie tak uderzono, że się aż roztrzasły. Lecz gdy wina nie stało, aż p[an] woiewoda poznanski niesie kielich koscielny, pełen krwie ludzkiey, p[an] zas podskarbi litewski czarę łez ludzkich y podają Szwedom, aby pili. Szwedzi, podpiwszy sobie winem, wprawdzie, ale y fantazyą dudow Polakow zrozumiawszy, nie poznali trunku y piią go nienasycenie, „Gib mir, szelm Polak!”. Pijanych na nocleg pp Prusacy do dworow swoich proszą, lecz im dwory oblali y osmrodzili, przecież im to miło, że nie Sasowie, ale goscie y przyjaciele mili Szwedzi, w czym im miasta pruskie aplauduią [oklaskują].
Przy stole zas cara moskiewskiego obaczysz xcia Wisniowieckiego, pp Ogienskich, Pociejow, Zarankow. Ci wszyscy piią za zdrowie krola JMCi Augusta, co raz z Pogoni kobyły litewski, po tatarsku karwasze kraiąc [naramienniki żelazne]. Bac się tylko na ostatku potrzeba, aby się skoro iey nie stanie, o ogon między sobą nie pobili. Na obudwuch stołach cukruw y marcypanow dostatkiem, tylko to dziwna, że wszystkie na formę albo diabłów albo piorunow snadz ludzkiego przeklęctwa: bodaiescie wszystkich diabłów ziedli, bodaj w was piorum trząsł, bodaj was diabli porwali.
Taniec repetuią po kolacyej nie razy dziesięc. A temu wszytkiemu Brandeburczyk przypatruiąc się, Szwedom się dziwuie, Moskala uraża, z Polakow się smieje. Iednak że ieszcze nie koniec karnawału, bo y na wiosnę opery zaczną.
Przeczytawszy ten proiekt, pewnie w mysli stanie:
Kto go to taki pisał, zgadnij, mosci panie?
Czy Włoch? Nie Włoch. To Niemiec? Nie Niemiec. To z Rusi?
Ktos nie z Rusi. To Polak frant [łgarz] iakis byc musi?
Ani Polak. Ktoż tedy? Było by po kacie,
Gdyby o nim wiedziono. Dosyc, że go znacie.
(AGAD, Zbiór Branickich z Suchej, sygn. 244-295 )
Obraz Pietera Breugela Starszego "Walka karnawału z postem" z1559 roku; źródło: Wikipedia
Comments